niedziela, 31 marca 2013

Osiem

Rozmowa z Jacobem nie dawała mi spokoju. Nie rozumiałam czego i jak mam się dowiedzieć. Niepokój wzbudzało u mnie ostatnie zdanie które wypowiedział.
„Ale instynkt może okazać się silniejszy.”
Nie wiedziałam jak mam to rozumieć. Zawsze, gdy je sobie przypominałam, przechodził mnie zimny dreszcz. Zastanawiałam się, czy aby na pewno chcę poznać prawdę. Najzwyczajniej w świecie się bałam.
Czułam, że powoli odsuwam się od Cullenów. Ta krucha więź którą utworzyliśmy, powoli zanikała. A zaczęło się od mojego powrotu z La Push. Zdawało mi się, że już wtedy, gdy przekroczyłam próg domu, poznali po moich oczach jak wiele wiem i do czego będę dążyć.
Edward wyraźnie mnie unikał. Nasze relacje opierały się głównie na milczeniu, a gdy już dochodziło do jakiejkolwiek wymiany zdań, były to zwykle jakieś złośliwości, które w końcu i tak przemieniały się w kłótnię. Przyznaję – zwykle to ja zaczynałam, ale byłam zbyt dumna by spróbować się dogadać. On widocznie też nie zamierzał zrobić pierwszego ruchu.
Relacje z resztą były jakieś wymuszone i fałszywe. Całe dnie spędzałam poza domem lub w swoim pokoju. Rzadko z nimi rozmawiałam, nawet z Alice, Emmettem i moimi przybranymi rodzicami. Zdawało mi się, że się martwią (wyłączając Rosalie, ona od początku miała mnie w głębokim poważaniu). Może i mogłabym dążyć do zachowania z nimi kontaktów jak na początku, ale to co przede mną ukrywali skutecznie mnie od tego odwodziło. Bo dla mnie najważniejsze było zaufanie, a oni najwyraźniej mnie nim nie darzyli. Cóż, narzucać się nie będę.
Czas leciał jak szalony i nim się obejrzałam nadszedł koniec wakacji. Rok szkolny zbliżał się dużymi krokami, co równało się powrotem do liceum. Dla mnie zupełnie nowego liceum. Cieszyły mnie w tym dwie rzeczy; pierwsza – zaczynałam od początku roku, a nie przykładowo w połowie semestru. Druga – miałam mieć okazję do poznania nowych ludzi. Skrycie też liczyłam, że cudownym sposobem znajdę rozwiązanie tajemnicy mojej rodziny i Quileutów. Jacob mówił, że chciał mi powiedzieć, ale nie mógł. Dlaczego? Nic się tu nie zgadzało.

Zeszłam na dół i od razu udałam się do kuchni. Chciałam się czegoś napić. Wzięłam szklankę i nalałam sobie wody. Miałam zamiar zanieść ją do pokoju, nie chciałam się na kogoś natknąć. Pewnie skończyło by się jak zwykle ostatnio – chwilą irytującej ciszy.
Odwróciłam się powoli. Szklanka wyślizgnęła mi się z dłoni i z brzdękiem upadła na podłogę, roztrzaskując się na drobne kawałki.
– Jasper – wykrztusiłam zaskoczona. Chłopak pojawił się za mną bezszelestnie, wystraszył mnie.
– Wybacz – uśmiechnął się przepraszająco. Nic nie powiedziałam, przykucnęłam tylko by wszystko posprzątać. – Zostaw, moja wina – zaprotestował szybko.
– Ale ja upuściłam – mruknęłam, z uporem zbierając odłamki. Los, czy też raczej moje szczęście, a raczej jego brak sprawił, że jeden z ostrych kawałków zadrasnął mi skórę na palcu. Syknęłam, upuszczając zebrane kawałki. Na linii rozcięcia pojawiła się kropla krwi; zaklęłam cicho.
Spojrzałam na Jaspera. Spodziewałam się uśmiechu mówiącego coś w sensie „A widzisz!”, albo tekstu „Mówiłem, że ja to zrobię”, ale nie zareagował w żaden z tych sposobów. Chłopak nie uśmiechał się pustym wzrokiem wpatrywał się w moją rękę. Jego oczy pociemniały, wyglądał jak maniak gotów rzucić się na mnie w każdej chwili. Przestraszona odsunęłam się do tyłu.
– Jasper! – do kuchni wpadła Alice. Wygląda jak gdyby miała zaraz zemdleć. Kurczowo uczepiła się ramienia chłopaka, zaczęła ciągnąć go w stronę wyjścia. Jej obecność zdołała go trochę otrzeźwić – nie wpatrywał się już we mnie z taką dzikością.
Alice przeniosła wzrok na mnie. Zacisnęła usta w cienką linijkę intensywnie nad czymś myśląc.
– Nie lubi widoku krwi – odezwała się w końcu. Zaraz po tym wyprowadziła blondyna z kuchni; zostałam sama. Dłuższą chwilę zajęło mi uporządkowanie tego wszystkiego, ale i tak było to dla mnie dziwne.
– Co to, do cholery, było? – szepnęłam sama do siebie. Zebrałam się z podłogi i oparłam o stół.
On wydawał się mieć jakiś atak. Wpatrywał się we mnie jak dzikie zwierze w upragnioną ofiarę. Zadrżałam na to porównanie. Jedno było pewne – to nie był wstręt do krwi. Raczej jej pożądanie, coś zupełnie odwrotnego od tłumaczenia Alice.
Zaraz skarciłam się za taką myśl. Pragnienie krwi? Zaraz uwierzę w wampiry, wróżki, a w końcu w istnienie Harry'ego Pottera i całego Hogwartu. Dobry sposób na zamieszkanie w pokoju bez klamek.
Ale jednak, dopiero co, byłam świadkiem czegoś naprawdę dziwnego. Mogłam sobie wmówić wiele, wyobraźnię miałam, ale na pewno nie wmówiłabym sobie czegoś takiego. Poza tym Alice się mieszała, widziałam to wyraźnie. To musiało być coś związanego z ich tajemnicą. A ja miałam już dość kłamstw.
W przypływie złości i determinacji, pewnym krokiem pognałam na piętro do pokoju Alice i Jaspera. Chciałam wyłożyć karty na stół; zupełnie tak jak wtedy w centrum. Tym razem jednak nie zamierzałam dać się zbyć, chciałam wszystko poprzeć tym co powiedział mi Jacob i zażądać wyjaśnień. Koniec dobrej Isabel.
– Mogłem ja zabić Alice, to nie może być ona. Carlisle musiał się pomylić – usłyszałam głos Jaspera. Zamarłam w korytarzy nasłuchując. Byli w swoim pokoju, tak jak podejrzewałam. Najwyraźniej rozmawiali o wydarzeniu sprzed kilku chwil.
– Nie pomylił, jestem pewna. Jest człowiekiem, wszystko zacznie się po jej urodzinach – odkąd tu mieszkałam, ani razu nie zdarzyło się by Alice była tak zdenerwowana. – To już zaczyna się ujawniać…
– Co masz na myśli? – mój przyszywany brat był wyraźnie zaintrygowany. W jego głowie wyczułam wątpliwość.
– Już mało kiedy ją widzę, ty też przestajesz móc wpływać na jej emocje, mylę się? – nie usłyszałam odpowiedzi; musiał chyba kiwnąć głową, bo Alice ciągnęła dalej. – O Edwardzie nie wspomnę. Poza tym jest sprawna, porusza się z gracją… Musiałeś zauważyć.
– To akurat może być wpływ treningów cheerleaderek, była przecież w drużynie. Na dodatek ćwiczyła sztuki walki ze swoim chłopakiem – partner Alice wyraźnie nie był przekonany do jej argumentów. Czegokolwiek one dotyczyły…
– Tak czy inaczej nie jest przeciętna – ucięła Chochlica. – Och, Jazz, to jest ona – w głosie dziewczyny dominowało podniecenie.
– OK, uznajmy, że masz rację – chłopak zniżył głos; przysunęłam się bliżej drzwi. – Co zrobimy?
– Powiemy wszystko Carlisle'owi… – Alice na chwilę urwała. – Zrozumie, że tak zareagowałeś na jej krew, wszyscy wiemy jak ci trudno.
Zapadła chwila ciszy, chyba się pocałowali. Zaraz jednak Jasper wznowił wątek.
– Co z Bellą? Musiała coś zauważyć – powiedział już spokojniej.
– Nie wiem… – Al zabrakło zwykłej dla niej pewności siebie. – Ona już wie więcej niż nam się zdaje, wypytywała mnie wtedy, w centrum, pamiętasz? Na dodatek szwenda się z tym psem Blackiem i jego kumplami. Musieli jej coś powiedzieć.
– Wiem przecież. Dlatego się pytam: co zrobimy? – Jasper wydał się zmęczony tą rozmową.
– Nic. Będzie trzeba jej wszystko wyjaśnić… Już wkrótce. Zostało mało czasu. Volturi mogą się w każdej chwili o wszystkim dowiedzieć. Już wiedzą, że ona gdzieś jest.
– Alice… Moim zdaniem to wszystko jest skomplikowane… i niebezpieczne, Sam nie wiem dlaczego się w to mieszamy. Już i tak mamy na pieńku z Volturi.
– Przecież wiesz dlaczego…
Więcej nie słuchałam. Jak najszybciej uciekłam stamtąd. Do lasu, jak najdalej od tego domu. Musiałam ochłonąć, potrzebowałam kogoś… Potrzebowałam Jacoba.
Pewnie szybciej, o wiele szybciej, dotarłabym na miejsce, gdybym wzięła samochód. Ale ja musiałam ochłonąć, a długi spacer przez las był do tego idealną okazją.
Kim oni byli? Czego ode mnie chcieli? Kim niby miałam być ja? Czym byli Volturi? Dlaczego…?
Moje myśli krzyczały, wiły się i plątały. Ilość pytać osiągała szczyty, a każde kolejne zdawało się być poważniejsze od poprzedniego. I żadnych odpowiedzi, zero wskazówek.
– Bella? – omal nie krzyknęłam ze strachu słysząc ten głos. Rozejrzałam się i zobaczyłam Jacoba kilka metrów prze mną. – Co jest? Chodź do mnie,
Nie zastanawiając się dlaczego to on nie może podejść do mnie rzuciłam się w jego kierunku. Zarzuciłam mu, z trudem bacząc na jego wysokość, ręce na szyję. Chyba go tym zaskoczyłam, ale nie powiedział nic tylko przyciągnął mnie do siebie.
Trwaliśmy chwilę w tym uścisku. Nie byłam w stanie mówić, on nie poganiał mnie i o nic nie pytał. Minęło tyle czasu, tyle lat przerwy w naszej przyjaźni, a jednak nadal znał mnie jak nikt inny.
– Dalej nie możesz mi nic wyjaśnić, prawda? – zapytałam cicho. Odchylił się nieco chcąc widzieć moją twarz.
– Niestety – pokręcił ze smutkiem głową. Westchnęłam się i rozpłakałam się. Tym zbiłam go z pantałyku.
– Przepraszam… – wychlipałam. – Ja… Nie wiem co się ze mną dzieje…
A potem opowiedziałam mu wszystko co podsłuchałam. Wysłuchał mnie, nie powiedział jednak nic. Nieco uspokojona przyglądałam się jego twarzy. Jej wyraz był nieodgadniony; przybrał coś na kształt maski ukrywającej wszystkie uczucia i emocje. poczułam się nieswojo.
– Coś nie tak? – zaniepokoiłam się.
– Hmm…? – otrząsnął się. – Po prostu się zamyśliłem.
Czułam, że kłamie. Ni miałam mu jednak tego za złe – musiał mieć swoje powody. Wiedziałam, że jest coś o czym mi nie mówi. A chciał.
– I co o tym sądzisz? – zapytałam bezradnie. On znał ich sekret, musiał zrozumieć ich dziwną rozmowę.
– Na pewno nie uciekać – chciał by to zabrzmiało jak żart. Nie wyszło niestety… – Słuchaj… Oni ci niedługo wszystko wyjaśnią, musisz poczekać jakiś czas – na jego ustach pojawił się nikły uśmiech. – Ale ty cierpliwa nie jesteś, nie zostawisz tego tak – to było stwierdzenie.
– Oczywiście, że nie – potwierdziłam. To nie leżało w mojej naturze. – Nie chcę czekać, a skoro już muszę to poprowadzę śledztwo na własną rękę.
– Żebyś tylko wiedziała w co się pakujesz…. – westchnął Jake. Popatrzył chwilę w niebo, a potem przeniósł wzrok na mnie. – Spróbuję ci pomóc – oświadczył.
– Mówiłeś, że nie możesz – przypomniałam.
– Powiedzieć – sprostował. – Naprowadzić mogę. A jeśli jesteś bystra to rozwiążesz obie zagadki. Moją i Cullenów.
– Do rzeczy – ponagliłam.
– Dwa słowa: legendy Quileutów.
I nic nie wyjaśniając, zostawił mnie samą.

1 komentarz:

  1. ahhh ten Jasper;)) hmmm ale tak mysle ze Alice lub Jazz powinni sie zoriwntowac ze ona podsluchuje.. w koncu byli wampirami, mieli wyostrzone zmysly...
    www.czarnekrolestwo.blog.pl

    OdpowiedzUsuń



After We Fall
stories by Nessa