niedziela, 31 marca 2013

Cztery

Tydzień u Cullenów minął mi błyskawicznie. Wyjątkowo szybko wpasowałam się w nową sytuację. Tych siedem dni wystarczyło bym szczerze zżyła się z tymi ludźmi.
Najbardziej jednak martwiła mnie nieobecność Edwarda. Niemal codziennie pytałam kogoś o wiadomości od niego, bezskutecznie niestety.
Nocami nadal miałam dziwne przeczucie obserwowania, budziłam się jednak co raz rzadziej. Uznałam, że to poczucie winy, bo w końcu obwiniałam się nieobecnością miedzianowłosego członka rodziny.
Westchnęłam i włączyłam komputer stojący w moim pokoju. Sobota wieczór, większość w domu. Nie miałam jednak ochoty do nich dołączyć.
Poczekałam aż sprzęt włączy się do końca i weszłam w Internet; wpisałam adres jednej ze znanych mi wyszukiwarek. Strona załadowała się błyskawicznie.
Everlife – mruknęłam do siebie, wystukując jednocześnie słowa na klawiaturze. Wcisnęłam enter i już po chwili miałam przed sobą długą listę wyników. Szybko przeleciałam wzrokiem po liście stron na dłużej zatrzymując się na jednej z nich. Na moich ustach pojawił się lekki uśmiech; bez zastanowienia kliknęłam na link, a już po chwili z moich głośników popłynęły pierwsze dźwięki piosenki „Goodbye”.
Nigdy nie byłam fanką smutnych, miłosnych piosenek. Jednak ta była inna, żywa i szybka. Przymknęłam oczy i wsłuchałam się w słowa. Podobały mi się, choć nie przeżyłam jeszcze konieczności rozstania z chłopakiem. James był pierwszy i jak najbardziej wspaniały.
Byłam mniej więcej w połowie, gdy to się stało. Do szybkich, żywych dźwięków wmieszała się zupełnie nowa melodia. Powolna i piękna, wypełniona dziesiątkami uczuć. Zmarszczyłam czoło i wyłączyłam głośniki – tego na pewno nie było w tej piosence. Lecz inna melodia wciąż płynęła, a ja uświadomiłam sobie, że jej źródło znajduje się w salonie.
Wstałam i jak w transie wyszłam na korytarz. Zbiegłam po schodach, przeskakując po kilka stopni na raz i wpadłam do salonu. Moje serce zabiło mocniej. To był on! Edward! Dręczące mnie poczucie winy zniknęło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Urzeczona wpatrywałam się w miedzianowłosego chłopaka, w jego zwinne palce z taką lekkością poruszające się po klawiszach fortepianu.
I nagle... przestał grać. Cisza która wtedy zapanowała była nie do zniesienia. Wręcz mnie ogłuszała. A wszystko zdawało się dziać w zwolnionym tempie. W chwili, w której Edward odwrócił się w moim kierunku serce omal mi nie stanęło. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Złości? Kolejnego nienawistnego spojrzenia? Wszystkiego, ale na pewno nie uśmiechu, który zagościł na jego twarzy. Jego złociste tęczówki błyszczały kiedy spojrzał w moją stronę. A na nie wiedziałam co o tym myśleć.
– Podoba ci się? – zapytał. Jego ciepły baryton odebrał mi głos, zdobyłam się jedynie na kiwnięcie głową. – Ach, zapomniałbym! – zerwał się z miejsca i podszedł do mnie. – Jestem Edward – przedstawił się dla porządku, wyciągając rękę w moją stronę. – Wcześniej nie było okazji.
– Isabel – wykrztusiłam, ściskając jego dłoń. Miał lodowatą skórę, a uścisk silny. Zauważyłam, że to kolejna wspólna cecha tej rodziny. Inną był złocisty kolor oczu. Trochę mnie to dziwiło, nie byli spokrewnieni. – Co ty teraz grałeś? Piękne jak na amatora fortepianu – odzyskałam głos.
– Oj, zaraz amatora – obruszył się. – To ulubiony utwór Esme – wyjaśnił, wracając do instrumentu. Gestem nakazał mi, bym ruszyła za nim.
– A gdzie oni właściwie są? – zażenowana zdałam sobie sprawę ze swojej bystrości. W salonie byliśmy zupełnie sami, dopiero teraz to zauważyłam.
– Poszli do lasu – uciął krótko. Zamyślona przygryzłam dolną wargę. Wszyscy? Ostatnio często to robili, a ja nie wiedziałam dlaczego. W ogóle w ciągu tygodnia przyuważyłam sporo dziwnych rzeczy. Nigdy nie widziałam by któreś z nich jadło. Zwykle wmawiali mi, że nie są głodni albo już jedli. Często też znikali co było już zupełnie dla mnie niejasne. Podobnie jak ich wygląd.
Mimo braku pokrewieństwa mieli wiele wspólnych cech. Wszyscy chorobliwie bladzi i piękni, o złocistym kolorze tęczówek z cieniami pod oczyma. Miałam też niejasne wrażenie, że ich oczy zmieniają kolor – raz były ciemne, niemal czarne, a potem znów idealnie miodowe i błyszczące.
– Hej, tu Ziemia – głos Edwarda wyrwał mnie z zamyślenia. – Chciałabyś posłuchać czegoś jeszcze? – zapytał, a ja natychmiast przytaknęłam. Wskazał mi miejsce obok siebie. Usiadłam, czekając na pierwsze tony melodii. Liczyłam, że będzie tak wspaniała jak ta, którą wcześniej słyszałam. I nie zawiodłam się. Utwór który mi zaprezentował był co najmniej tak piękny i wzruszający jak pierwszy. Zaczęłam pośpiesznie mrugać, chcąc powstrzymać łzy. Dobry Boże, wzruszyłam się! Zdarzyło mi się to po raz pierwszy. Nigdy nie byłam romantyczką, która płakała z byle powodu. A jednak to, co słyszałam, poruszyło mnie dogłębnie.
– Piękne – wyszeptałam, gdy zaległa cisza. Ukradkiem otarłam oczy rękawem, byłam zbyt dumna by okazać wzruszenie. W duchu dziękowałam, że głos mi nie drży. – To twoja kompozycja?
Kiwnął tylko głową. Cały czas mi się przypatrywał, mogłam się założyć, że zauważył łzy w moich oczach. Miał jednak na tyle taktu by o tym nie wspominać.
– Jesteś bardzo zagadkowa, Isabel – odezwał się nagle. Popatrzyłam na niego zbita z tropu. Było to zupełnie nie związane z tym o czym mówiliśmy. Praktycznie to nawet nie rozmawialiśmy.
– Chyba nie rozumiem – przyznałam.
– Cóż... zwykle, gdy z kimś rozmawiam, potrafię bardzo łatwo domyślić się jaki charakter i osobowość ma ta osoba – zaczął powoli. – Z tobą jest inaczej, jesteś dla mnie zagadką – zmarszczył czoło. – To takie frustrujące.
– To dobrze czy źle? – zapytałam. Nieco nerwowo zaczęłam bawić się swoimi włosami, nawijając ich kosmyk na palec.
– Zależy jak na to spojrzeć – uśmiechnął się do mnie łobuzersko. Odwzajemniłam ten gest.
– Wiesz... ja chyba wolę byś nie wiedział wszystkiego – powiedziałam szczerze. Jak chyba każdy miałam swoje tajemnice, a nader wszystko ceniłam prywatność.
– Może. Ja jednak zamierzam dowiedzieć się o tobie więcej – oświadczył poważnie. W jego głosie wyczułam upór.
– A więc próbuj – rzuciłam wstając. Uznałam, że czas się oddalić. Uśmiechnęłam się nieco złośliwie i popędziłam do swojego pokoju. W myślach analizowałam tę naszą dziwną rozmowę.
Zaintrygowały mnie słowa Edwarda. To, ze jestem dla niego zagadką. Nie rozumiałam czemu, ale po prostu wiedziałam, że jest w tym jakiś głębszy sens.
 
Odkąd Edward wrócił, czułam się znacznie lepiej. W końcu zaczęłam spokojnie sypiać, wszystko układało się jak najlepiej. Dużo czasu spędzałam z moją nową rodziną, zwłaszcza wieczorami, gdy wszyscy byli w domu. Doskonale się z nimi dogadywałam, jedynie Rosalie odnosiła się do mnie dość chłodno. Nie obchodziło mnie to – jedna wredna osoba się nie liczyła.
– Jesteś sama? – usłyszałam. Odwróciłam się pośpiesznie. W drzwiach mojego pokoju stał Edward.
– Jak widać – mruknęłam. – Pukanie wyszło z mody?
– Pukałem od dobrych pięciu minut – uśmiechnął się rozbawiony. Przygryzłam dolną wargę zażenowana.
– Nie słyszałam – zatrzasnęłam mój pamiętnik. On tylko zaśmiał się i usiadł na krześle przy biurku. Słowem nie wspomniał o trzymanej przeze mnie książeczce. Podejrzewałam, że gdyby to był Emmett od razu chciałby się do niej dorwać. Ale miedzianowłosy był inny.
– Wiem. Jakoś nie mieliśmy okazji ostatnio pogadać, zauważyłaś? – zapytał. Kiwnęłam tylko głową. – Pamiętasz co wtedy obiecałem? – kolejne pytanie. Odpowiedziałam twierdząco, starając się przybrać obojętny ton. – Co powiesz na małą sesję pytań?
– Co? – zapytałam tępo.
– Chciałbym po prostu zadać ci kilka pytań – wyjaśnił.
– Niby z jakiej racji miałabym ci się zwierzać? – obruszyłam się. To jednak nie ugasiło jego entuzjazmu.
– Z żadnej – odpowiedział luźno. – Ty również możesz pytać o co chcesz. Nie obiecuję jednak, że na wszystko odpowiem – zastrzegł. Zamyśliłam się.
– Niech będzie. Ale ja też nie odpowiem na wszystko – dodałam szybko. Wzruszył tylko ramionami.
– Co lubisz robić? – zapytał. Miałam ochotę się wykłócać o to, dlaczego on zaczął pierwszy, ale ugryzłam się w język.
– Uwielbiam akrobację i sztuki walki – uśmiechnęłam się widząc jego zaskoczoną minę. – Byłam cheerleaderką. Praktykuję też kick boxing, tylko trochę i jestem w tym kiepska, szczerze mówiąc. To zasługa mojego chłopaka.
– Masz chłopaka? – wypalił. Jego opanowanie gdzieś zniknęło. Pojawiło się za to coś na kształt... rozczarowania?
– Wydawało mi się, że teraz moja kolej – zauważyłam. Kiwnął z zniecierpliwieniem głową, dając mi znać, że mogę mówić. – Dlaczego wyjechałeś?
– To jedno z tych pytać na które nie mogę odpowiedzieć.
– W takim razie... Dlaczego Rosalie mnie nie lubi? – wymyśliłam na poczekaniu. Nie wiedziałam co kryje się pod jego wyjazdem, ale czułam, że ma to związek ze mną.
– Rose nie lubi prawie nikogo – rzucił obojętnie. – Moje pytanie znasz.
– Znam – potwierdziłam. – Tak, mam chłopaka. Ma na imię James, jesteśmy razem trzy lata – zaokrągliłam. – A ty... Jesteś sam? – przytaknął ze smutkiem, a ja pożałowałam, że coś takiego przyszło mi do głowy.
Mijały kolejne godziny, a my nadal rozmawialiśmy. Nawet nie wiedziałam kiedy tylko on zaczął zadawać pytania. Ja odpowiadałam, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Edward był wspaniałym słuchaczem. Zadawał mi błahe pytania typu „Jaki jest twój ulubiony kolor?” czy „Którą porę roku lubisz najbardziej?”, a na każde z nich oczekiwał pełnej, uzasadnionej odpowiedzi. Gdy mówiłam, wpatrywał się we mnie z całą intensywnością. Nie czułam się jednak skrępowana. Rozmawiałam z nim zupełnie normalnie, cierpliwie odpowiadając na każde kolejne pytanie. A on nie miał dość.
Nawet nie zauważyłam kiedy ułożyłam się dna łóżku, a on przysiadł na jego krawędzi. Wydało mi się to naturalne i najzupełniej normalne. Zaczynałam być senna, ale starałam się tego nie okazywać. Uwielbiałam patrzeć na skupienie z jakim chłonął słowa padające z moich ust. Jak gdyby chciał dowiedzieć się o mnie wszystkiego, nauczyć się na pamięć każdego szczegółu. To było niesamowite.
Było późno w nocy, gdy skończyłam odpowiadać na ostatnie z zadanych mi pytać, z niecierpliwością oczekując na następne. Lecz ono nie padło. Chwilę patrzyłam na przyszywanego brata spod pół-uniesionych powiek; bez emocji wpatrywał się w okno. A potem oczy same mi się zamknęły.
Usnęłam.

1 komentarz:

  1. fajnie sie toczy;)) i fajnie ze nie ma tego bum. milosc od pierwszego wejrzenia.

    OdpowiedzUsuń



After We Fall
stories by Nessa